Korporacja dwoi się i troi próbując przekonać do swoich szkodliwych konceptów. Przez wszystkie przypadki odmieniana jest dekarbonizacja, która rzekomo wiąże się ze spalarniami. Coraz mniej dziennikarzy łapie się jednak na te w kółko powtarzane bzdury, choć działania Fortum to część ogólnokrajowego obłędu związanego z forsowaniem takich instalacji – wbrew krajowym potrzebom, przepisom i zdrowemu rozsądkowi.

Od kilku miesięcy obserwujemy wzmożoną aktywność Fortum w mediach. Firma najwyraźniej stawia wszystko na jedną szalę i próbuje przekonać do swoich szkodliwych konceptów obliczonych na miliardowe zyski.

  • Tradycyjnie poszły w ruch artykuły sponsorowane m.in. na łamach Gazety Wrocławskiej, gdzie firma sugeruje, że budowa spalarni to rzekomo recepta na niższe rachunki za ciepło – tymczasem jest dokładnie odwrotnie, bo spalarnie zapewne już od 2028 r. zostaną objęte słonymi opłatami za emisje CO2. Artykuły są coraz bardziej zmanipulowane – tu na przykład w treść wpleciono np. wypowiedź Jolanty Niezgodzkiej, radnej miejskiej Nowej Nadziei, aby wytworzyć wrażanie, że zgadza się z wydźwiękiem artykułu.
  • Kolejny przykład to Europejski Kongres Gospodarczy, który odbywał się w kwietniu w Katowicach. Podczas Kongresu Fortum prowadziło dwie prezentacje – na temat spalarni odpadów i transformacji ciepłownictwa. Tradycyjnie korporacja próbowała zaklinać rzeczywistość wmawiając, że czarne jest białe. Podczas wystąpień usiłowano przekonywać, że spalarnie nie są instalacjami szkodliwymi środowiskowo, choć jasno mówi o tym Art. 17 unijnej Taksonomii. Jednym z punktów była także „transparentność i sztuka dialogu z opinią publiczną”, co pozostawiamy bez komentarza…
  • Oprócz tego mamy też wysyp wypowiedzi w różnych portalach – wnp.pl, 300gospodarka.pl, BiznesAlert, a nawet Bankier.pl. Przykład z dziś to wypowiedź prezesa Fortum Piotra Górnika dla Newserii, którą przytacza właśnie Bankier.pl: „Dla ciepłownictwa w UE i Polsce nie ma innej drogi niż dekarbonizacja – mówi Piotr Górnik, prezes zarządu Fortum Power and Heat Polska”. Z tym w pełni się musimy zgodzić. Jest tylko jeden szkopuł – spalarnie śmieci, ze swoim spalaniem tworzyw sztucznych i gigantycznymi emisjami CO2 absolutnie drogą do dekarbonizacji nie są.
  • Wypowiedzi Fortum przepełnione są różnymi manipulacjami i zwykłymi bzdurami, które pozbawione są elementarnej logiki. Jak np. twierdzenie, że spalarnie odpadów ograniczają zjawisko składowania, choć w Polsce obowiązuje zakaz składowania tzw. frakcji energetycznej, która to jest spalana w spalarniach. Prawdziwym kierunkiem zmniejszania składowisk jest ograniczanie ilości powstających odpadów, poprawa selektywnej zbiórki i recyklingu, a nie budowa kolejnych spalarni – tego jednak w wypowiedziach Fortum próżno szukać.

Medialna histeria Fortum, a także innych firm stojących za forsowaniem spalarni śmieci nie przynosi jednak zamierzonych efektów. Jakby nie zaklinali rzeczywistości, fakty bronią się same, a społeczeństwo nie daje sobie wciskać przysłowiowego kitu. Widać to chociażby po referendach w sprawie budowy spalarni. Niedawno w Bielsku Białej, a teraz w Kraśniku większość mieszkańców opowiedziało się przeciwko budowie takich instalacji. W tym ostatnim referendum przeciwnicy stanowili aż 91% głosujących.

Widać też zmianę w mediach – niedawno Polityka pisała, że „Budowanie kolejnych spalarni powinno być przede wszystkim efektem przemyślanej polityki odpadowej, a nie krzykiem rozpaczy” (bit.ly/3BOiLPe). Dziennikarze zaczynają także weryfikować bzdury o rzekomo niższych opłatach dzięki spalarniom, portal Ślązag ostatnio sprawdził to i wykazał, że nie nie ma takiej zależności (bit.ly/3WqMIyi). W portalu Frontstory i Gazecie Wyborczej opublikowany został artykuł o plastikowej pułapce i forsowanych rozwiązaniach tzw. końca rury (bit.ly/3MM4uZM). To tylko kilka pierwszych z brzegu przykładów.

Niestety manipulacji związanych ze spalarniami nadal jest bardzo dużo i nie wygląda na to żeby w szybkim czasie sytuacja uległa poprawie. Ignorowane są przepisy unijne (nawet te obowiązujące nas na wprost, jak wspomniana Taksonomia), ignorowane są dowody naukowe o szkodliwości spalarni, ignorowane są wyliczenia i zdrowy rozsądek. Niestety wielu samorządowców daje się nabierać na te manipulacje i bezkrytycznie przyjmuje retorykę spalarniarzy, nie licząc się z konsekwencjami – także finansowymi i zdrowotnymi swoich mieszkańców.

Co za tym stoi? Zwykła głupota, czy brudne interesy? Czas chyba aby zbadały ten obłęd powołane do tego instytucje.