Firmy spalarniane przekonują, że spalarnie śmieci to instalacje bezpieczne i bezawaryjne. Jest jednak dokładnie odwrotnie. Badania niezależnych organizacji dowodzą, że spalarnie trują środowisko i okolicznych mieszkańców. Awarie, nawet najnowszych instalacji, zdarzają się zaś nieustannie.

➡️ Każda spalarnia śmieci to realne ryzyko awarii, a nawet bez niej to potencjalna bomba ekologiczna, co pokazują badania dioksyn ToxicoWatch.
➡️ Służby odpowiedzialne za kontrole i ostrzeganie mieszkańców nie zdają egzaminu, a ewentualne kary są śmiesznie niskie.
➡️ W Polsce nie ma państwowego laboratorium dioksyn i furanów.
➡️ W europejskich spalarniach regularnie dochodzi do awarii. Awarie i przekroczenia notowały też instalacje w Polsce.
➡️ Prosimy, wesprzyjcie nasze działania! https://zrzutka.pl/c6gsd6

Najlepszym przykładem jest spalarnia śmieci w miejscowości Zubieta w Hiszpanii. Tylko w pierwszym roku działania miała aż 86 (!!!) awaryjnych przestojów z powodu problemów technicznych. Takie awarie wiążą się z podwyższonymi i często przekroczonymi dopuszczalnymi poziomami emisji.

W przypadku spalarni w Zubieta oznaczało to siedmiokrotne przekroczenie limitu tlenków azotu oraz 250-krotne przekroczenie limitów emisji tlenku węgla.

Jak komentuje Paweł Głuszyński z Towarzystwo na rzecz Ziemi, „Hiszpania ma 12 spalarni i spala w nich niemal 3x więcej odpadów komunalnych niż Polska. Ma większe i znacznie dłuższe techniczne doświadczenia niż Polska, a mimo to koszmarki się zdarzają…”

Jak to zaś wygląda w Polsce? Jeszcze gorzej. Spalarnia w Bielsku-Białej przez 4 lata spalała odpady bez jakichkolwiek filtrów. Poziom dioksyn i furanów był przekroczony o 3800%, 440% rtęci, 400% kadmu i talu, 360% pozostałych metali ciężkich, 630% dla pyłu.

W spalarni odpadów w Miliczu, notowano aż 28–krotne przekroczenie emisji toksycznych dioksyn i furanów. Walka z zakładem trwała wiele lat. Walczący ze spalarnią byli szykanowani, a władze udawały, że wszystko jest w porządku.

Obie te sprawy zostały zamiecione pod dywan. Polacy „nic się nie stało”, a winnych brak.

W tym kontekście takie awarie jak Fortum w Zabrzu jawią się jak „drobnostki”. W lutym 2021 r. doszło tam do poważnej awarii kotła. Z komina spalarni wydobywał się czarny dym, a ponad 50 tys. mieszkańców Zabrza i Bytomia nie miało ogrzewania. Na okolicę spadł dosłownie czarny śnieg. I co? I nic.

Tymczasem w tzw. raporcie środowiskowym z kwietnia ub.r., przedłożonym przez firmę Fortum, można przeczytać:

„nie przewiduje się oddziaływania planowanej Inwestycji w przypadku wystąpienia poważnej awarii przemysłowej”…


Jak pokazuje historia, awarie w spalarniach zdarzają się jednak cały czas:

W samej Francji awarie zdarzały się nawet kilka razy do roku i to także w stosunkowo nowych spalarniach. Skutkiem były m.in. niekontrolowane wyrzuty spalin, bez jakiegokolwiek filtrowania. Czytając szczegóły włos się jeży na głowie:
http://www.otzo.most.org.pl/spalarnie/spalarnie_francuskie.html

Takich zdarzeń jest znacznie więcej, nie tylko we Francji. Nasi przyjaciele z Bielska-Białej (pozdrawiamy!), którzy również protestują przeciwko nowej spalarni, przygotowali garść przykładów. Podkreślamy, to jedynie wycinek większej całości:
https://stopspalarni.com/2021/01/07/awarie-spalarni/

W tamtym roku mieliśmy także do czynienia z potężnym pożarem na terenie spalarni w Leverkusen.

Niedawno pisaliśmy też o wysokich przekroczeniach poziomów rakotwórczych dioksyn wokół uruchomionej raptem w 2020 r. spalarni śmieci w Beringen w Belgii. To kolejny dowód, że nawet najnowsze spalarnie trują. I to bez „awarii”:
https://www.facebook.com/stopspalarni.wro/posts/374762544808893