Biogazownie, a nie spalarnie są rozwiązaniem na kryzys energetyczny, a przy okazji pozwolą uzdrowić gospodarkę odpadami i wypełnić ambitne cele recyklingu.

O potrzebie zagospodarowania bioodpadów (kuchennych i zielonych), budowy biokompostowni/biogazowni piszemy od samego początku naszego protestu. To 30-40% całej masy odpadów i olbrzymi potencjał, który obecnie marnujemy. W końcu zaczynają tę oczywistą-oczywistość dostrzegać media samorządowe.

Dziś materiał na ten temat opublikował Portal Samorządowy. W wywiadzie z Jackiem Pietrzykiem z Deloitte, czytamy m.in.:

➡️ „Jeżeli wlejemy resztki zupy albo rozgotowane jabłka z kompotu do odpadów zmieszanych, to nie ma takiej mocy, by ktoś prowadząc badania składu morfologicznego odpadów, wydzielił te składniki jako bioodpad”

➡️ „W ostatnim czasie brałem udział w konferencji o komunalnych osadach ściekowych i nietrudno było dostrzec zadowolenie przedstawicieli tych oczyszczalni, które są samowystarczalne energetycznie – mają własne biogazownie, fotowoltaikę. Dzisiaj mówią, że wzrost kosztów energii ich nie boli”

➡️ „Szczególnie zwracamy uwagę na „bio-widmo”, tzn. odpady bio pochodzące z kuchni. Trawa, liście i gałęzie zostały już przez większość samorządów dostrzeżone. Frakcja kuchenna nadal jest traktowana jako intruz, którego najbezpieczniej ukryć w odpadach zmieszanych.”

➡️ „obecnie przemysł świetnie radzi sobie z żywnością wycofaną z handlu. Firmy potrafią automatycznie rozpakować produkty. To pozwala sądzić, że odpady bio można by zbierać w woreczkach. Co więcej, gdy przeterminuje się nam śmietana, moglibyśmy wyrzucić całe pudełko do odpadów bio. Wiadomo, że dzisiaj to jest problem.”

Słowem, ekspert Deloitte potwierdza, że to zagospodarowanie frakcji bio jest kluczem do rozwiązania problemów z odpadami, a przy okazji wytwarzania taniej energii.

Całość można przeczytać tutaj:
https://www.portalsamorzadowy.pl/gospodarka-komunalna/pora-zmienic-odejscie-do-gospodarki-bioodpadami-tak-dalej-byc-nie-moze,408611.html