… pytanie tylko od kiedy. Spalanie śmieci już jest najdroższą metodą utylizacji odpadów. A będzie jeszcze drożej, bo emisje CO2 ze spalarni prędzej czy później zostaną obłożone słonymi opłatami. Prawdopodobnie stanie się to w 2028 r. Jeżeli budowa spalarni dojdzie do skutku, koszty poniesiemy wszyscy w rachunkach za odbiór śmieci. Czy trzeba więcej argumentów, że to ślepa uliczka?

➡️ Ceny za emisję dwutlenku węgla będą rosły w Unii Europejskiej, dlatego że Unia Europejska odchodzi od spalania.
➡️ Stawki ze każdą tonę emisji CO2 sięgają 86 euro, dojście do 100 euro jest kwestią czasu.
➡️ Dotychczas emisje CO2 ze spalarni były zwolnione z opłat, to jednak się zmieni najprawdopodobniej już od 2028 roku.
➡️ Spalenie 1 tony plastiku wiąże się z emisją aż 2,9 ton dwutlenku węgla do atmosfery.

Wokół spalarni śmieci nadal krąży wiele mitów. Jednym z największych jest, że budowa spalarni spowodowałaby spadek opłat za odbiór śmieci. Nic bardziej mylnego – spalarnie to nie instytucje charytatywne. Za odbiór śmieci do spalenia każą sobie słono płacić – zwykle do ponad 300 do około 1000 zł za każdą tonę.*

W istocie spalarnie odpadów są więc najdroższą formą utylizacji śmieci, a koszty ponoszą mieszkańcy w rachunkach za odbiór odpadów. Tam gdzie ze spalarnią miało być taniej, jest drożej. A będzie jeszcze drożej…

Jak donosi Paweł Głuszyński z Towarzystwa na rzecz Ziemi, europosłowie wprowadzili poprawkę do aktualizowanych przepisów Dyrektywy 2003/87/EC, która spowoduje włączenie od 1 stycznia 2028 r. spalarni odpadów innych niż niebezpieczne do europejskiego handlu emisjami CO2 (EU ETS).

Podobnie jak w przypadku innych instalacji wytwarzających energię, systemem zostałby objęte spalarnie o mocy ponad 20 MW, czyli o wydajności powyżej 64 000 ton spalanych odpadów na rok.

Objęcie emisji CO2 ze spalania odpadów jeszcze nie jest zatwierdzone, ale wydaje się pewne. Pytanie tylko od kiedy.
Już na samym początku naszego protestu, w lipcu ub.r., Krzysztof Smolnicki, prezes Fundacji EkoRozwoju i lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego, ostrzegał, że „ceny za emisję dwutlenku węgla będą rosły w Unii Europejskiej, dlatego że Unia Europejska odchodzi od spalania. I ta inwestycja (spalarnia – dop.) stwarza zagrożenie ekonomiczne.”

Tymczasem spalenie 1 tony plastiku wiąże się z emisją aż 2,9 ton dwutlenku węgla do atmosfery. Nawet zakładając, że zostanie utrzymana kreatywna księgowość w liczeniu emisji CO2 ze spalania odpadów (obecnie tylko część jest „liczona”) to nie ulega wątpliwości, że koszty utylizacji odpadów przez ich spalanie znacznie wzrosną – o przynajmniej kilkaset złotych za tonę.

Spalarnie uderzą nas też po kieszeni w inny sposób – bo za niespełnienie celów recyklingu czekają nas kary. A spalarnie rozleniwiają – po co recyklingować skoro można po prostu spalić? Jak pisał w grudniu Dziennik Gazeta Prawna, „w zeszłym roku do spalenia trafiło ponad 48 proc. wszystkich zagospodarowanych odpadów komunalnych pochodzących z obszaru Poznania. Miastu nie udało się także osiągnąć wymaganego poziomu recyklingu, który w 2020 r. wynosił 50 proc.”
Za wszystko to, za indolencję decydentów i ślepą żądzę zysków lobby spalarnianego, zapłacimy w rachunkach za odbiór śmieci. Oby nie.

Powinniśmy skupić się na:

♻️ redukcji ilości wytwarzanych odpadów (m.in. poprzez system rozszerzonej odpowiedzialności producenta)
♻️ ponownym używaniu (w czym może pomóc m.in. powszechny system kaucyjny na opakowania)
♻️ recyklingu (czemu należy pomagać lepszym sortowaniem na poszczególne frakcje i minimalizowaniem odpadów zmieszanych).

Budować powinniśmy zaś biokompostownie, a nie spalarnie, ponieważ bioodpady kuchenne i zielone stanowią aż 30-40% całej masy wytwarzanych odpadów komunalnych. Przekształcanie ich w kompost i biogaz jest najszybszą drogą do osiągnięcia wyznaczonych celów recyklingu. To przy tym znacznie tańsze, bo za cenę jednej spalarni można wybudować kilkadziesiąt biokompostowni.

➡️ Więcej na temat planowanych zmian:
https://www.facebook.com/groups/spalarnie/posts/974721893144202/

➡️ Wesprzyj nasze działania!
https://zrzutka.pl/fygwaw



* – pozornie niższe stawki obowiązują w przypadku instalacji dotowanych przez samorządy, ale to złudne, bo te wcześniej musiały wyłożyć grube miliony na budowę instalacji. Przykładowo miasto Poznań wyłożyło 330 mln na budowę swojej spalarni (wówczas jeszcze pozyskując środki z UE – obecnie to niemożliwe).